sobota, 13 marca 2010

O niczym, o czymś nierozstrzygalnym, o czymś nieważnym - o tym dyskutują kandydaci

Kandydaci z choinki się nie urwali - to jasne. Albo są politykami z wizją od dawna, albo nie byli tacy nigdy. Nie ma się co oszukiwać, że nagle wizja zasiadywania w Pałacu Prezydenckim danego kandydata zmieni, że go olśni. W ramach sprawdzania, jaką wizję ma Bronisław Komorowski, przeglądam starą prasę. Oto fragmenty wywiadu z Bronisławem Komorowskim z Dziennika Gazety Prawnej z 13 listopada 2009 (wywiad przeprowadziła Agnieszka Sopińska):

Niedawno apelował pan do premiera, by wyznaczył nowe zadania dla rządu, bo wielka reforma modernizacyjna została bardzo osłabiona przez prezydenckie weta.
Tak, to prawda. Prezydent ma na koncie zablokowanie paru ważnych zamysłów modernizacyjnych. Ale nie tylko weta tu zaszkodziły.

Czyli?
Okazało się, że niektóre słuszne pomysły nie zyskały akceptacji czy to opinii publicznej, czy to koalicjanta, czy też były zbyt kosztowne politycznie.

Co ma pan na myśli?
Polityka jest sztuką osiągania celów przy minimalizowaniu strat politycznych. Czasami te straty okazują się na tyle duże, że trzeba inaczej wyznaczać cele. Ale generalnie uważam, że w ciągu minionych dwóch lat więcej rzeczy mogło być zrobionych, gdyby był niższy poziom konfliktu między prezydentem a rządem.

Co dziś jest politycznym celem koalicji?
Gdybym znał jasną, prostą odpowiedź na to pytanie, to nie mówiłbym o potrzebie zdefiniowania na nowo misji rządu. Jestem, byłem i będę zwolennikiem zasady, że rządzi się nie tylko po to, by dobrze wypadać w sondażach, ale również po to, by zmieniać Polskę na lepsze i brać za to odpowiedzialność. To brzemię trzeba brać, nawet gdy przygniata, boli i powoduje straty. Moim zdaniem nowe zdefiniowanie misji to przewidzenie, co będzie po wyborach prezydenckich.
Kursywą zaznaczyłem te fragmenty z wypowiedzi Bronisława Komorowskiego, które mnie zawiodły. Bo "parę ważnych zamysłów modernizacyjnych", "niektóre słuszne pomysły", "osiąganie celów", "więcej rzeczy, które mogły zostać zrobione" oraz "potrzeba zdefniniowania na nowo misji rządu" to najzwyklejsze lanie wody. Komorowski nie był jeszcze wtedy kandydatem na prezydenta, ale dlaczego mam uważać, że teraz będzie inaczej, że będzie miał wizję, że będzie inspirował?

Spójrzmy na coś aktualniejszego. Piątego marca na gazeta.pl ukazał się tekst pod tytułem "Komorowski: Jestem za in vitro, a Sikorski?". Bronisław Komorowski wypowiedział się w konkretnej sprawie. Punkt dla niego. Tylko pytanie, czy to jest sprawa kluczowa? Czy odgrzewanie sporu, który nigdy się nie zakończy, rozbudzanie starych podziałów - czy to jest pomysł na debatę i na prezydenturę? Czy światopogląd prezydenta w drażliwej sprawie ma być dla nas kryterium wyboru? Czy bycie za in vitro to ma być WIZJA?

Chyba niekoniecznie. Czarę goryczy przelała dyskusja o tym, czy debata między Radkiem Sikorskim a Bronisławem Komorowskim ma się odbyć na forum wewnątrzpartyjnym, czy publicznym. W ten sposób Bronisław Komorowski najpierw mówił o niczym, później o czymś nierozstrzygalnym, a teraz - o bzdurze.

Dochodzimy do sensu tego posta. Otóż, stawiamy Wam pytanie: o jakich sprawach kandydaci na prezydenta powinni dyskutować? Jak poważny powinien być temat, żeby dziennikarze w ogóle nas o nim informowali? Czego powinna dotyczyć debata? Moralności, przeszłości, przyszłości, sporów, konsensusu? O czym powinien wiedzieć wyborca, żeby móc świadomie i uczciwie oddać głos?

Autorzy tego bloga dyskutują na ten temat zaciekle. Mają swoje pomysły, swoje hierarchie ważności spraw. Celowo o nich teraz nie mówię. Nie chcę, by nasze podejście, nasze nachylenia - choć różne - ustaliły, o czym myślą naci Czytelnicy. Dlatego zapraszamy, by w komentarzach zgłaszać swoje propozycje. My obiecujemy, że zbierzemy później to wszystko i napiszemy, oprócz wniosków, także, co sami o tym sądzimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz